Życie po przeszczepieniu wątroby – historia Pana Pawła Tarnowskiego

Nazywam się Paweł Tarnowski obecnie jestem pacjentem po przeszczepie wątroby w dniu 07.08.2008r. Niestety w czerwcu 2017r dowiedziałem się że powróciła do mnie podstawowa choroba, jaką miałem zwaną PSC czyli Pierwotne Twardniejące Zapalenie Dróg Żółciowych.  Znów stanąłem przed faktem ,że moje życie jest zagrożone i  może być kolejny raz uratowane poprzez retransplantację wątroby, kiedy będzie ze mną bardzo źle. Będąc pacjentem Poradni Transplantacji i Nefrologii przy Szpitalu „Dzieciątka Jezus” w Warszawie powierzam swoje życie lekarzom, profesorom a w szczególności Dr. Hab. p. Bartoszowi Foroncewiczowi, który leczy mnie od samego początku po przeszczepie. Pan dr rozmawiał ze mną przed skomplikowaną operacją przeszczepu wątroby.

Z ciekawostek…….czy to zbieg okoliczności…..?  Pan dr urodził się tego samego dnia co ja… tylko innego roku….. A przed samym przeszczepem spotkałem się na zjeździe rodzin dawców z p. Marysią Tomzik, która podobnie jak ja i Pan Doktor jest  urodzona tego tego samego dnia a innego roku… niby zbieg okoliczności a jednak……. Dzięki profesjonalnemu podejściu lekarzy i wiedzy ,którą mi przekazali nauczyłem się żyć ze wszystkimi swoimi problemami, chorobami i prowadzić normalne życie. Udowodniłem sobie ,że po przeszczepie, kiedy ZUS uzdrawia ludzi ,w życiu można robić wszystko… i tak się stałem się motorniczym wrocławskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Przez cztery lata przejechałem wiele kilometrów  bezkolizyjnie, lecz to bardzo ciężka praca.

A teraz trochę historii, która potwierdza tezę, iż życie bywa przewrotne. W dniu 27.10.1999 r. wyraziłem wraz  ze swoją mamą zgodę na pobranie narządów ojca, który zmarł w wyniku pęknięcia tętniaka mózgu . Od taty pobrano nerki i serce, po 10 latach dowiedziałem się, że zostały pobrane również rogówki więc  kilka osób zostało uratowanych.  Wątroby nie  pobrano, ponieważ nie było biorcy w kraju i tylko dwa ośrodki transplantacyjne w Szczecinie i w Warszawie je przeszczepiały. W 2004 r. dowiedziałem się, że sam jestem chory i potrzebuję organu od osoby, u której nastąpiła śmierć pnia mózgu tak jak u mojego taty, i której funkcje życiowe utrzymują urządzenia medyczne.

Mój tato miał 46 lat.Lekarze pokazali mi wynik tomografii – białe plamy tam, gdzie mózg już umarł. Po paru dniach pobytu taty na oddziale intensywnej terapii, przeprowadzili ze mną rozmowę oraz  z moją mamą. O oddaniu narządów, transplantacji narządów w tamtych latach nic nie było w mediach a internet jeszcze nie był dostępny. Zgoda na oddanie narządów była dla mnie bardzo słuszną decyzją. Ja długo się nie zastanawiałem była to dla mnie zgoda na uratowanie czyjegoś życia. Jestem zawsze z tego dumny,że mogłem w ten sposób komuś pomóc w powrocie do zdrowia i bardziej normalnego życia ,chodź dla mnie śmierć taty była straszną tragedią. Siostra mojego taty krzyczała na pogrzebie „Staszek Zabrali Ci serce” napewno teraz wie że to był bardzo duży błąd który popełniła.

W 2004 roku będąc na urlopie wypoczynkowym nagle moje zdrowie uległo pogorszeniu – zrobiłem się bardzo żółty i po trzech miesiącach pobytu w szpitalach i domu lekarze postawili diagnozę: cierpię na śmiertelną chorobę – Pierwotne Twardniejące Zapalenie Dróg Żółciowych, które doprowadziło do marskości wątroby i nieswoistej choroby jelit Leśniowskiego – Crohna . Moje życie z dnia na dzień z powodu śmiertelnej choroby przewróciło się do góry nogami. Jedynym ratunkiem dla mnie był przeszczep wątroby, który udało mi się doczekać i przeżyć w dniu 08.07.2008 r.

W 2006r. byłem kwalifikowany do przeszczepu wątroby we Wrocławiu, lecz chirurg naczyniowy dr Polak wyjechał do pracy w Holandii i we Wrocławiu zespół transplantologów się rozpadł. Przechodziłem również kwalifikację do przeszczepu w Katowicach ,ponieważ Wrocław w pewnym momencie zaczął przeszczepiać tylko nerki a mnie w Katowicach odrzucili. W Warszawie ponad pół roku później przeszedłem kwalifikację – była to długa droga, aby dotrwać do przeszczepu i dzięki wspaniałemu człowiekowi Św.P. p. Profesorowi Bogdanowi Michałowiczowi dotrwałem.

Staram się żyć normalnie, mam syna i żonę i na pierwszą randkę poszedłem z moją żoną na film ” 21 Gramów” – film o miłości, transplantacji serca i znów zbieg okoliczności…..

Gdy moja żona była w 8 miesiącu ciąży u naszego synka Mikołaja zdiagnozowano obustronne wodonercze. Cieszę się że ma on grupę krwi mojej żony i zawsze może mieć przeszczep rodzinny w razie ewentualnej niewydolności narządowej. Żona ma wykryte w 2009r  wrzodzejące zapalenie jelita grubego czyli wszyscy jesteśmy przewlekłe chorzy.

Dzięki profesjonalnemu i ludzkiemu podejściu lekarzy, personelu medycznemu Poradni Transplantacji oraz Oddziałowi Szpitalnemu, za zgodą p. doktora zobaczyłem po raz trzeci, kolejną juź czwartą wyspę Grecji Santorini. A tam, dwa piękne niesamowitel i bajeczne miasta( według przewodnika ll miejsce najpiękniejsze na Ziemi)

……..Ten Świat jest taki piękny…aż trudno go opisać….

Chcę żyć, podziwiać piękno świata i wychować syna wraz z żoną.

Paweł Tarnowski