Trudne tematy, odc.: 66: Ostatnia szansa

Dorota Suder

Drogi i Szanowny Czytelniku, witam tym bardziej słonecznie, gdyż pogoda jest dla nas taka łaskawa i darzy nas swą świetlistością. Historia, którą pragnę dzisiaj opowiedzieć wydarzyła się w Szwajcarii w roku 1944. Żeby ją dobrze zrozumieć, trzeba cofnąć się jeszcze o kolejne kilka lat.
Bohaterką tej historii jest Flora, młoda Angielka, którą w wieku 11 lat, w roku 1938, trafiła po śmieci rodziców pod opiekę swej ciotki. Krewna, pod pretekstem problemów zdrowotnych bratanicy, szybko odesłała ją z Anglii do Szwajcarii, słynącej z nieskazitelnie czystej przyrody i sprzyjającego zdrowieniu klimatu. Kraj ten jest neutralny, nie grozi mu wojna i można się tu czuć bezpiecznie i spokojnie. Flora uczęszcza do szkoły Świętej Teresy funkcjonującej w dawnym klasztorze, z którego siostry zakonne wyjechały na misję do Afryki. Inicjatywa przeobrażenia klasztoru w miejsce zdobywania wiedzy wyszła od dwojga młodych ludzi – Else i Andrew, ale nie byłoby to możliwe bez finansowego wsparcia pewnej damy z Zurychu, rodowitej Amerykanki, która w ten sposób pragnęła uczcić pamięć zmarłej przed dziesięcioma laty na suchoty swej ukochanej córki, Antonii.
Dla nastoletniej Flory, która w szkole Świętej Teresy spędziła prawie sześć lat, pewien rześki wiosenny poranek okazał się pamiętny, choć początkowo wszystko biegło utartym szlakiem i nic nie zapowiadało, że jej życie ulegnie nagłej zmianie. Pożegnawszy dobrodziejkę szkoły, która regularnie odwiedzała placówkę, siedemnastoletnia dziewczyna usiadła na ławce w promieniach słońca mając nad sobą najczystszy lazur nieba. Jej myśli nie były skupione na niczym istotnym do czasu, kiedy jej oczom ukazał się ciężko wtaczający się na stację pociąg z wagonami, w których zwykle przewozi się bydło i dochodzące z niego dźwięki, wskazujące na to, że przebywają w nim ludzie! Tę przerażającą prawdę potwierdziły czyjeś ramiona wystające ze szpar pomiędzy deskami wagonów, czubek głowy, pokryta bladością twarz i oczy, w których Flora wyczytała bezdenny smutek i rozpacz! Widziała, że warunki, w jakich przebywają ci ludzie uwłaczają ich godności, a ścisk i brak pożywienia oraz wody dodatkowo potęgują beznadzieję ich położenia! Kierowana odruchem wrażliwego serca, Flora zaczęła biec za odjeżdżającym pociągiem próbując go zatrzymać, by zyskać czas i by w jakiś sposób pomóc dotkniętym tak ciężkim losem „pasażerom”. W pewnej chwili usłyszała głos kobiety, która jednocześnie szybko odrywając poszczególne deski robiła miejsce dla najdroższej dla siebie istoty. W szczelinie ukazało się zawiniątko, a w nim niemowlę, które matka powierzyła opiece Flory! Pragnęła, by choć ono się uratowało, podarowała mu szansę na życie, druga taka pewnie by się nie zdarzyła, a wiedziała, że stamtąd dokąd wszyscy jadą nie ma już powrotu…