Trudne tematy, odc. 62: Przyjaciele

Dorota Suder

Podobno prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, to znaczy w nieszczęściu. Nawet największy dramat może połączyć ludzi, ale tylko tych, którzy posiadają serce dobre i współczujące. Rodzice Gasparda, Thaïs i Azylis mieli to szczęście, że doświadczyli wielu życzliwych i pełnych ciepła słów, gestów i wsparcia tak ze strony najbliższej rodziny jak i osób z nimi niespokrewnionych. Specjalnie nie używam słowa ”obcych”. Czasem przyjaciele stają się przecież tak bliscy jak najbliższa rodzina.
Thaïs miała wspaniałą opiekunkę Therese pochodzącą z Senegalu, która jak dobra wróżka zjawiła się w czasie, kiedy dodatkowa pomoc była już oczekiwana. Therese, kobieta o wielkim sercu, wśród wielu dobrych cech charakteru, które posiadała, jedną z najbardziej pożądanych w tej sytuacji była niekończąca się cierpliwość. Therese żyła tym co w danej chwili robiła. Dlatego zawsze znajdowała czas i poświęcała go dzieciom tyle ile potrzebowały. Jej spokój, miłość i opanowanie sprawiały, że życie mogło znów płynąć swym równym rytmem. Therese była tym dla rodziny, czym kotwica jest dla okrętu. Jej siła nie pozwalała wątpić w pokonanie nawet bardzo poważnych trudności. Wspierała i chroniła rodzinę przed załamaniem nawet wtedy, gdy prawy przybierały niespodziewany i zły obrót.
Rodzina wiele zawdzięcza również lekarzom i pielęgniarkom z domowej opieki hospicyjnej oraz paliatywnej. Wszyscy pokazali nie tylko pełen profesjonalizm, ale dali po sobie poznać, że mają wielkie serca. Oprócz niezbędnych działań medycznych starali się, jak mogli, zmniejszyć dolegliwości bólowe Thaïs poprzez nacieranie jej ciała maściami i stosowanie rozluźniających masaży. Wszystko to było przepełnione troską i szczerą empatią dla dziecka, które wycierpiało się w swoim krótkim życiu więcej niż niejeden dorosły człowiek.
Pomoc i pociechę rodzinie ofiarowało także Europejskie Stowarzyszenie Przeciwko Leukodystrofii, którego członkowie, świadomi ciężaru jakie niesie z sobą ta choroba, starają się objąć rodziny chorych wsparciem psychicznym, fizycznym i materialnym, by ich życie uczynić znośniejszym na tyle, na ile jest to w ogóle możliwe.
Dzięki zaangażowaniu wszystkich cała rodzina mogła wyjechać na wspólne wakacje do Bretanii i cieszyć się, że mogą je spędzić razem, choć stan Thaïs nie pozostawiał już wtedy nadziei.