Trudne tematy, odc. 53: Trudności przezwyciężane miłością

Dorota Suder

Kontynuując historię rodziny Owena trzeba docenić olbrzymi wysiłek rodziców, którzy stanęli przed jednym z najcięższych życiowych wyzwań w chwili, gdy dowiedzieli się o ciężkiej chorobie swego dziecka. Rodzim Owena mogło być ciężej niż innym rodzicom, bo byli wówczas zawodowymi żołnierzami w brytyjskich siłach powietrznych (RAF). Służba w wojsku wiąże się w oczywisty sposób z większą niż w innych zawodach dyspozycyjnością. Rodzice Owena musieli brać udział w licznych misjach poza Wielką Brytanią: w Kosowie, Chorwacji, Iraku czy w Afganistanie, co wiązało się z znalezienia dla ukochanego maleństwa troskliwych opiekunów. I oni i Owen mieli wielkie szczęście, bo otrzymali prawdziwą pomoc od licznej i kochającej rodziny oraz grona przyjaciół, na których zawsze mogli polegać.
Niestety rodzice Owena nie sprostali temu trudnemu wyzwaniu jako małżeństwo. Łączyło ich silne uczucie wobec syna, ale ciężka choroba i trudna terapia, a także charakter pracy, rozłąka i częste wyjazdy zwłaszcza mamy Owena, spowodowały niesnaski w małżeństwie i doprowadziły do jego rozpadu. Na pewno przyczyniła się do tego wyczerpująca opieka nad dzieckiem i związany z nią stres, który trudno pokonać w sytuacji powtarzającej się nieobecności. Nastąpiło rozstanie za porozumieniem stron, a opiekę nad Owenem powierzono jego ojcu, który lepiej sprawdził się w tej roli. Mama Owena, choć bardzo go kochała, pogodziła się z tą decyzją, gdyż zdawała sobie sprawę, że niemożliwe jest połączenie jej obowiązków ze stałą opieką nad dzieckiem. Rodzice starali się zachować tak, by Owen w niczym nie ucierpiał na ich rozstaniu. W nowym domu matki Owena znalazło się miejsce na pokój dostosowany do jego potrzeb. Nowa partnerka była z kolei tą osobą, za sprawą której w domu Owena pojawił się Haatchi. Był to jak już wspomniałam doskonały pomysł, który odmienił życie chłopca, wyrwał go z apatii i zachęcił do podejmowania walki o lepsze życie. Owen bardzo lubił zabawę z Haatchim. Zaczęli od przeciągania zabawek, zwłaszcza ulubionej pluszowej maskotki Owena, którą ten podarował Haatchie’mu podczas rekonwalescencji po operacji rekonstruującej psią łapę. Przytulanka miała na imię Harold i dobrze znosiła bezlitosne tarmoszenie w psiej paszczy. W czasie rekonwalescencji Haatchi musiał pozostawać w klinice weterynaryjnej, ale zapach Owena, pozostawiony na maskotce, działał na psiego pacjenta kojąco i przywoływał miłe wspomnienia, skracając czas jaki dzielił psa przed powrotem do domu.
Haatchi zmienił życie nie tylko rodziny Owena i jego samego, ale też wielu innych ludzi, których zauroczył swą siłą woli i chęcią życia. Dzięki ich pomocy ojcu Owena udało się sfinansować nie tylko kosztowną operacją, ale też liczne zabiegi rehabilitacyjne, nawet takie jak: masaże, akupunktura czy ćwiczenia w specjalnym psim basenie.
Życie Owena stało się lepsze dzięki Haatchie’mu, ale i życie Haatchi’ego stało się lepsze dzięki rodzinie Owena i jej przyjaciołom.
Kiedy nie można dodać dni do swojego życia, trzeba dodać życia swoim dniom.
Jean Bernard, onkolog.