Trudne tematy, odc. 37: Fotografia zroszona łzami

Dorota Suder

Dzieci tybetańskie w nowej ojczyźnie jaką stały się dla nich Indie, pomimo dobroci, troski i zainteresowania ze strony opiekunów, wciąż niezmiennie tęsknią i wypatrują odwiedzin kochanej Amali. Chodzą do szkoły, starają się dobrze uczyć, by ich rodzice i Świątobliwość Dalajlama XIV byliby z nich dumni, i by w przyszłości przynieść chlubę Tybetowi, a swoją wiedzę wykorzystać dla rozwoju wolnego kraju. Kiedy nastąpił moment rozłąki, ich prawdziwe amale obiecały dzieciom, że odwiedzą ich chociaż na Losar, czyli tybetański nowy rok. Ta nadzieja, że znów ujrzą swą amę, daje dzieciom siłę do przezwyciężenia samotności i pokonywania trudności dnia codziennego.

Mali uchodźcy mają swoje małe i wielkie marzenia.  Jeden z chłopców chce zostać aktorem lub mechanikiem samochodowym, a jedna z dziewczynek marzy o byciu astronautką, gdyż w czasie wędrówki przez góry często obserwowała mrugające na sklepieniu nieba gwiazdy, które wydawały się być na wyciągnięcie ręki. Niektóre z dzieci potrzebują czasu, by na nowo rozkwitnąć jak wiosenne kwiaty, gdyż mocno przeżyły rozłąkę z bliskimi, ale miłość nowych opiekunów działa jak słońce, które osusza ich szklące się łzami oczy i rozjaśnia twarze, przywołując na nie uśmiech. Dzieci pamiętają, jak wiele dobrego zawdzięczają swoim rodzicom i pragną im tym samym się odwdzięczyć. Każde z nich na swój sposób próbuje oswoić nową rzeczywistość, sprostać zadaniom i być dzielnym. Zapewne wielu z nich zbyt wcześnie pożegnało się z beztroskim dzieciństwem, ale pomimo tego, że nie każdy z nich urodził się pod szczęśliwą gwiazdą jeszcze bardziej czują potrzebę, by to życie zmieniać na lepsze. Przeżyć je dobrze i godnie, i stać się kiedyś opoką dla bliskich.

Co roku, szczególnie na Losar, coraz więcej Tybetańczyków decyduje się na pokonanie trudów górskiej wędrówki. Wielu to pielgrzymi, którzy z okazji nowego roku chcą od samego Dalajlamy otrzymać błogosławieństwo. Wtedy wzmaga się czujność chińskich wojsk i innych służb, które starają się kontrolować górskie szlaki tworząc nawet na wysokości ponad 5000 m stałe policyjne posterunki. Ci, którzy zostają na nich zatrzymani trafiają do więzienia dla uchodźców, gdzie są okrutnie traktowani. Te niehumanitarne działania mają odstraszyć przyszłych potencjalnych uchodźców.  Każdy Tybetańczyk, któremu udaje się dostać do Indii niesie z sobą własną historię i historię kraju, o której dowiaduje się wówczas cały świat, a wszystkie one pokazują Chińczyków w bardzo złym świetle.

Dlatego też rodzice małych Tybetańczyków nie chcą narażać swojego życia ryzykując je tylko dla corocznych odwiedzin. Są przecież wciąż potrzebni tak swoim młodszym dzieciom, jak i sędziwym rodzicom. Jednak nadzieja, którą noszą w sercu nie pozwala im zwątpić, że kiedyś na nowo wezmą w ramionach swoje dorosłe już dzieci, które przez ten czas będą mogły oglądać  amalę jedynie na fotografii. Z płaczem ją całują, chcąc w ten sposób okazać swoim mamom przywiązanie, szacunek i miłość.