Trudne tematy, odc. 27: Nima – przewodnik o złotym sercu

Dorota Suder

Wciąż towarzyszę myślami tybetańskim dzieciom i ich przewodnikom, którzy pomagają im przejść bezpiecznie przez himalajskie przełęcze i pustkowia. Nawet dla zdrowego,  dorosłego człowieka tego rodzaju wyprawa jest poważnym wyzwaniem, przewyższającym możliwości wielu Europejczyków, a co dopiero dla tych tak młodych, słabych, bezbronnych i przerażonych dzieci. Każdy rodzic pragnie, by ich dziecko trafiło pod opiekę dobrego, wrażliwego, odpowiedzialnego i troskliwego przewodnika, który nie pozostawi ich pociechy bez pomocy, a kiedy zajdzie taka potrzeba przeniesie na rękach przez uskoki skalne, wyrwy i niekończące się zaspy śnieżne. Takim sprawdzonym człowiekiem okazał się Nima, który pomimo wielkich niebezpieczeństw wszystkie powierzone mu dzieci bezpiecznie doprowadził do celu. Nima ma bardzo szlachetne serce, nigdy nie bierze pieniędzy od rodziców, którzy powierzają mu swe potomstwo, a jedynie prosi, by na drogę wyposażyli je w ciepłe kurtki, czapki chroniące przed odmrożeniami oraz solidne obuwie. Od dorosłych uchodźców Nima pobiera opłaty, ale tylko w takiej wysokości, by jemu samemu starczyło na przeżycie.

Najcięższy i najbardziej niebezpieczny jest pierwszy etap wysokogórskiej podróży, gdy wyprawa przechodzi blisko siedlisk ludzkich, gdzie każdy stróżujący  pies stanowi wielkie zagrożenie dla wędrowców. Tu nie wystarczy zwykłą czujność, każdy z uchodźców musi nauczyć się poruszać bezszelestnie, jak kot. W czasie wędrówki należy także zwracać uwagę na to, aby któryś z uchodźców,  powodowany zmęczeniem lub nieuwagą, nie odłączył się od grupy. Gdyby tak się stało, a on sam zostałby zauważony przez chińskich żołnierzy, mógłby nie wytrzymać presji w czasie przesłuchania i zdradzić trasę pozostałych.

Dobry Nima czuwa nad całą grupą, daje im siłę do pokonywanie kolejnych odcinków długiej trasy, motywuje do niepoddawania się. Sam z własnego doświadczenia wie, że największa siła jest w tych, którzy nie mogą już zawrócić z drogi. Dlatego stara się iść szybko, by szybko pokonać najtrudniejszy odcinek. Dzieci walczą ze swymi nieprzyzwyczajonymi do tak ciężkiej wyprawy kończynami, które raz za razem słabną i drętwieją. Walczą z przyspieszonym oddechem w rozrzedzonym powietrzu, walczą ze strachem przed Chińczykami. Walczą ze snem, próbując przyzwyczaić oczy  do ciemności, z sercami wypełnionymi tęsknotą za ciepłem i miłością rodzinnego domu.

Po mozolnym i wyczerpującym pierwszym odcinku przeprawy nadchodzi czas na zasłużony odpoczynek, który grupa odnajduje w jaskini. Wszyscy są tak zmęczeni, że marzą o śnie, lecz wcześniej należy się ogrzać w ciepłym blasku ogniska i posilić, by nabrać energii na następny dzień. Zanim trafią pod ciepło ręcznie szytych pledów pożywią się jeszcze małymi kuleczkami z kampy (mąki ze  złocistego jęczmienia), suszonym udźcem jaka i pożywną, słoną herbatą, okraszoną masłem. Po takiej podróży dzieci szybko zasypiają, a Nima będzie czuwał, by miały w miarę spokojne sny.