Trudne tematy, odc. 14: Prawo wyboru

Dorota Suder

W dzisiejszych rozważaniach nad życiem i trudnymi ludzkimi problemami, poruszę smutną historię młodej dziewczyny pochodzącej z  Kalifornii – Brittany Maynard. Ta pełna życia, energii i marzeń młoda 29-letnia kobieta doświadczyła ciężkiej choroby, jaką jest glejak wielopostaciowy IV stopnia (glioblastoma multiforme) – agresywny nowotwór tkanki mózgowej. Stan Brittany był ciężki, coraz częściej cierpiała na dotkliwe bóle głowy, chwilowo traciła zdolność mówienia i raz za razem doznawała paraliżu. Wiedziała, że nie ma dla niej ratunku, nie ma leku, który mógłby dać jej nadzieję choćby na polepszenie stanu zdrowia. Trzeba wiedzieć, że choroba ta u niektórych osób ma mniej agresywny przebieg i można z nią żyć nawet do 10 lat, choć każdy z pacjentów inaczej ją przeżywa, a w jej początkowym stadium z pomocą ingerencji chirurgicznej i chemioterapii  celowanej można uzyskać regresję choroby. Jednak u Brittany schorzenie było mocno zaawansowane i jej przyszłość nie jawiła się w optymistycznych barwach.

I tutaj zadajemy sobie pytanie, czy osoba stojąca w obliczu śmiertelnej choroby powinna mieć prawo wyboru ? Każdy człowiek ma wolną wolę i powinien decydować o swoim życiu, o swym losie i przyszłości. Może nie każdy zgadza się z wyborem Brittany, która kiedy dowiedziała się, że w stanie Oregon obowiązuje Ustawa o Godnej Śmierci nie zwlekała z przeprowadzką do Portland. Ktoś może powiedzieć, że stchórzyła, że zdobyła się na kolejny wysiłek, by walczyć, że się za szybko poddała, ale tylko ten kto podobnie cierpi, doznaje tak wielkiego bólu, kto podobnie jest przerażony, gdyż zwyczajnie po ludzku boi się następnego ataku, który może zakończyć się trwałym paraliżem i całkowitym uzależnieniem od rodziny, może zrozumieć decyzję tej młodej kobiety. Zrozumie ją także ten, kto wczuje się w jej położenie, w jej jakże ciężką sytuację zdrowotną, w jej brak nadziei, gdy wszystkie okoliczności sprawiły, że powoli i ona, ta ostatnia ”deska” ratunku gaśnie.

Decyzja Brittany o tzw. godnej śmierci nie była prosta, zapewne wielokrotnie rozstrzygała ją w swym sumieniu i kochającym sercu, gdyż miała dla kogo żyć, lecz nie chciała by bliscy zapamiętali ją jako leżącą i bezbronną osobę, lecz mieli w pamięci wciąż tę piękną, roześmianą i wspaniałą dziewczynę. By taką pozostać wybrała się z mężem, matką i ojczymem do Wielkiego Kanionu, gdyż podróże były jej pasją, a pragnęła tą wspólną, rodzinną wycieczką spełnić swe ostatnie marzenie. Podróż była udana, powstało wiele zdjęć, dzięki którym Brittany na  zawsze będzie wśród kochających ją bliskich. Życie jest czasami bardzo okrutne i trzeba dokonywać mniej lub bardziej poważnych przemyśleń i wyborów, lecz nie należy oceniać człowieka. Także w sytuacji, w której wydaje się nam, że nie postąpił właściwie. Dla tej młodej Amerykanki to musiała być dramatyczna decyzja.