Ksiądz Jan Kaczkowski – z chorymi i dla chorych

Dorota Suder

Człowiek dotknięty chorobą często zadaje sobie pytanie, dlaczego to właśnie jego spotkało. Mój dzisiejszy bohater – ksiądz Jan Kaczkowski – doktor teologii moralnej i bioetyk, choć cierpi na glejaka mózgu – schorzenie ciężkie i nieprzewidywalne, jest pogodzony ze swym losem i życiem, i przyjmuje je takim jakie ono jest. Może to właśnie zasługa jego tak spokojnego podejścia do samego siebie, bez cienia żalu i rozpaczy, bez koncentrowania się na chorobie i ciągłym jej przepracowywaniu. Może to zasługa aktywnego życia do końca i służenia innym chorym w placówkach hospicyjnych.

Nasz bohater czuje, że Opatrzność łaskawie go traktuje i oszczędza, gdyż jedyną oznaką choroby jest lekki niedowład ręki, nie utrudniający mu zbytnio codziennej posługi względem cierpiących. Marzeniem księdza Jana jest, by hospicja były dobrze wyposażone, tak, by każdy pensjonariusz miał zapewnioną kompleksową opiekę, a w nowym środowisku czuł się bezpiecznie.

W opiece hospicyjnej, oprócz działań medycznych, które stanowią 10 procent, ważna jest opieka psychologa stanowiąca 5 procent oraz zajmująca aż 80-85 procent rozmowa z chorymi. Niezmiernie ważne jest by chory nie odczuwał samotności, by zawsze, kiedy będzie czuł taką potrzebę mógł z kimś porozmawiać, podzielić się tym co mu leży na sercu, być wysłuchanym, a kiedy rozmowa jest zbyt dużym dla niego wysiłkiem, by obok był ktoś, kto opowie mu ciekawą i koniecznie z dobrym zakończeniem historię.

Ksiądz Jan jest takim dobrym duchem miejsca, z samego swego założenia smutnego, ale sam doświadczony chorobą łatwiej odgaduje potrzeby duchowe chorych i ich rodzin, a swą z nimi rozmowę sprowadza na ścieżki wiary, nadziei i miłości. Człowiek potrafiący kochać i otoczony miłującymi go bliskimi nie jest nigdy samotny, a podbudowany wiarą łatwiej pokonuje poszczególne sfery swej ziemskiej wędrówki. Ksiądz Jan Kaczkowski jest tym, który w burzowe dni przywołuje na niebie chorych słońce, jego siłę i uśmiech i życzę Mu by swą misję czynił jak najdłużej!

źródło: tygodnik ”Angora”, numer 15/2015 roku.